W dniu 7.07.2017 r. mieliśmy zaszczyt gościć w Sieniawce wnuczkę Gertrudy Schwarz Sojka, która w czasie II Wojny Światowej była przetrzymywana w obozie w Klein-Schonau – Panią Gabriele Steinitz z Quito. W spotkaniu uczestniczyli również dziennikarka i podróżniczka Pani Joanna Lamparska, oraz pisarz i dziennikarz Menachem Kaiser z Nowego Jorku.
Gabriele Steinitz przyjechała do Sieniawki aby zobaczyć miejsce w którym jej babcia doczekała końca wojny. W odnalezieniu rodziny Pani Gertrudy Schwarz Sojka pomógł nam Konsulat Czeski mieszczący się w stolicy Ekwadoru Quito.
Menachem Kaiser dzięki dobrej znajomości z Joanną Lamparską zainteresował się byłym Obozem w Sieniawce. Ponieważ, na co dzień zajmuje się podobną tematyką z zaciekawieniem zwiedził z nami kompleks.
Po kilkugodzinnym zwiedzaniu nasi goście byli pod ogromnym wrażeniem, bo to, co zobaczyli na miejscu znacznie przerosło ich oczekiwania.
SZYMON WRZESIŃSKI: „W marcu 2015 roku, za namową mojego współautora – Krzysztofa Urbana, zwróciłem się z prośbą o pomoc do Łużyckiej Grupy Poszukiwawczej. Szukaliśmy bowiem informacji o tajemniczym kompleksie w Sieniawce, który miał stanowić jeden z rozdziałów pisanej książki o poniemieckich obiektach, związanych z badaniami bądź produkcją lotniczą. Dzięki osobistemu zaangażowaniu Jana Witka, udało się zaprezentować Czytelnikom podstawowe wiadomości o tym niezwykłym miejscu. Oczywiście jeden rozdział to stanowczo za mało, by opisać w pełni dzieje dawnych koszar w okresie II wojny światowej. Mimo to, udało się przedstawić kilka najważniejszych zagadnień, za co dziękujemy wszystkim członkom ŁGP… :)”
Autor: Szymon Wrzesiński, Krzysztof UrbanWydawnictwo: CBRok wydania: 2015Oprawa: miękkaFormat: 14.5 x 20.5cmLiczba stron: 282Numer ISBN: 978-83-7339-108-6Numer EAN: 9788373391086 Opis wydawcy:„Tajne kompleksy lotnicze Trzeciej Rzeszy…“ – to efekt kilkuletniej pracy dwóch przyjaciół, którzy połączyli swe pasje regionalistyczne z faktografią historyczną. Tak narodziła się unikalna książka, ukazujące dzieje powstania i funkcjonowania obozów pracy dla więźniów i robotników przymusowych, zatrudnionych w zakładach produkcji lotniczej, przeniesionych na Dolny Śląsk i na Ziemię Lubuską w końcowym okresie II wojny światowej. Dzięki temu czytelnik dowie się o miejscach, w których wytwarzano silniki odrzutowe, śmigła, urządzenia pokładowe, skrzydła, kadłuby, a nawet składano samoloty. Autorzy opisali przedstawili działalność m.in. w takich miejscowościach, jak: Baworowo (pow. lubański), Bolesławiec, Giebułtów (pow. lwówecki), Iłowa (pow. żagański), Jasień (pow. żarski), Jelenia Góra, Leśna (pow. lubański), Lubawka (pow. kamiennogórski), Mieroszów (pow. wałbrzyski), Miłoszów (pow. lubański), Osła (pow. bolesławiecki), Sieniawka (pow. zgorzelecki), Skała (pow. lwówecki), Ścinawka (pow. kłodzki), Trzebień (pow. bolesławiecki), Ubocze (pow. lwówecki), Wrocław, Zakrze (ob. dzielnica Kudowy-Zdrój).
Rosjanie od czasu wojny poszukują informacji o bliskich i przodkach zaginionych w czasie Drugiej Wojny Światowej. W ten sposób zainteresowali się obozem pracy z Kleinschönau.
Strona w języku rosyjskim:
http://gorbachovav.my1.ru/publ/demidov_iz_zhirovo_pogib_v_cittau/1-1-0-135
Historią Sieniawki i działalnością naszej grupy zainteresował się także portal lifestylowy dla mężczyzn menstream.pl.
Od 15 do 17 sierpnia 2014 odbędzie się kolenja już edycja Dolnośląskiego Festiwalu Tajemnic. Między innymi atrakcjami będzie można poznać egipskie klątwy, tajemnice okolicznych zamków i pałaców, dzieła japońskich kowali – szable – w zestawieniu z polską bronią białą. Nie zabraknie również Nas, dla tego tym bardziej zapraszamy wszystkich zapaleńców i pasjonatów.
Strona festiwalu na Facebooku:
https://www.facebook.com/FestiwalTajemnic
Niedawno nawiązaliśmy kontakt z Amerykańskim Muzeum ku Pamięci Holokaustu w Waszyngtonie, które udostępniło nam informacje o obozie w Sieniawce zamieszczone w opracowanej przez nich publikacji. Zamieszczamy tłumaczenie tekstu:
Amerykańskie Muzeum ku Pamięci Holokaustu
Encyklopedia obozów i getta
1933-1945
Rozdział I
Wczesne obozy, obozy młodzieżowe i obozy koncentracyjne i podobozy pod panowaniem administracji głównego biura SS
Cześć A
Redaktor tomu: Geoffrey P. Megargee
Komitet doradczy:
Doris L. Bergen
Peter Hayes
Christopher R. Browning
David Engel
Willard A. Flechter
Michael R. Marrus
Nehama Tec
Biblioteka Amerykańskiego Muzeum ku Pamięci Holokaustu
Publikacja przy współpracy z Amerykańskim Muzeum ku Pamięci Holokaustu
Indiana University Press Bloomington i Indianapolis
Zittau (Kleinschönau) podobóz.
Więźniowie byli poddawani dezynfekcji a ich głowy były golone. Następnie byli umieszczani w obozie specjalnie dla nich przygotowanym. Brani byli do pracy w fabryce amunicji i wykonywali rożne prace w fabryce i na obszarze obozu. Więźniowie zostali wyzwoleni 8 maja 1945 roku.
Inna grupa została wysłana do miejscowości Morchenstern (Smrzovka), gdzie kobiety przebywały około trzech tygodni, po czym zostawały przewożone do obozu koncentracyjnego Mauthausen.
Źródła
Przydatnym źródłem dla tego tematu jest praca Alfreda Koniecznego „Kobiety w obozie koncentracyjnym Gross-Rosen w latach 1944-1945,” Sssn 40 (1982): 55-112, jak również praca Anety Małek „Praca w systemie KL Gross-Rosen”, wydana przez AMGR w 2003 roku. Części obu prac zostały poświecone temu tematowi. Prace są dostępne w języku polskim.
Źródeł archiwalnych na ten temat jest niewiele. Relacje byłych żeńskich więźniarek są dostępne w AMGR. Informacja na ten temat znajdują sie również w materiałach GKBZHwP.
Aneta Małek
Tłumaczenie Gerard Majka
Notatki
1. Informacja o liczbie żeńskich więźniarek i życiu w obozie pochodzi z relacji byłej więźniarki (AMGR przypis 2658/DP).
2. Data powstania i ewakuacji pochodzi z dzieła Alfreda Koniecznego „Kobiety w obozie koncentracyjnym Gross-Rossen z 1944-45 roku,” Sssn, n.s., 40 (1982): 55-112.
Zittau (AKA Kleinschönau)
W kontekście przeniesienia przemysłu lotniczego na tereny, które są mniej podatne na działania ataków powietrznych przedsiębiorstwo w Zittau Grbrüder Moras AG otrzymało wiadomość 20 września 1944 roku od Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy (RLM) o transferze Junkersa dotyczącym prac lotnictwa z Dessau: „Firma Junkers Aircraft i Motor Works AG (przenosząc działalność) ma za zadanie przeniesienie produkcji (obiektów) ich fabryk z Dessau i Magdeburga do miejsc zajętych przez firmę Gebrüder Moras AG… Zittau w Saksonii zgodnie z zawiadomieniem o przeniesieniu wysłanym z wiadomością z 16 sierpnia 1943”1 . W związku z tym przeniesiony zakład Junkers otrzymał nazwę pod przykrywka „Zittwerke”2 .
W dodatku do setek zmuszonych cywilnych robotników i więźniów wojennych (POWs) fabryki Junkers w dalszym ciągu poszukiwały więźniów obozu koncentracyjnego do pracy w Zittau. Osiągnęli sukces w swoich negocjacjach z Głównym Biusem Administracyjnym SS (WVHA) częściowo poprzez wsparcie ze strony RLM. Przedstawiciele Zittwerke szukali odpowiednich więźniów w Auschwitz. Ponieważ był to okres-poźnego lata 1944 roku-, kiedy ogromne deportacje z Węgier przyjeżdżały do Auschwitz II Birkenau, wybranych zostało 500 głownie węgierskich żydówek. W raporcie byłej więźniarki Moniki Elisabeth H. można znaleźć następującą informacje: „Ktoś przyszedł z Zittau, gdzie potrzebowali pięciuset kobiet (z Auschwitz). Stąd też transport został zorganizowany”3 .
28 października 1944 roku z pierwszym transportem kobiet z Auschwitz został utworzony podobóz Zittau. Kobiety i dziewczęta otrzymywały numery rejestracyjne od serii 83000 do 84000 z głównego obozu Gross-Rosen, do którego podobóz Zittau4 był podporządkowany. Ogromna część tych kobiet została przywieziona z Budapesztu, inne z miejscowości Szolnok, Toscö, z Ukrainy i Kolanto.5
Wraz z transportem 250 mężczyzn z Buchenwald 27 stycznia 1945 roku został utworzony również męski podobóz Gross-Rosen w Zittau.6 W tym przypadku więźniami byli polscy i węgierscy Żydzi. Kiedy podobóz Gross-Rosen w Gorlitz został częściowo ewakuowany do Rennersdort 18 lutego, SS przyprowadziło grupę 100 więźniów do Zittau. Tak samo w lutym 1945 roku cześć żeńskich więźniarek w Zittau wzrosła przez transport do około 300 kobiet z jednego z dwóch podobozów w Kratzau (Chrastava).
W dalszym ciągu jest mało jasności odnośnie dokładnej ilości żeńskich lub męskich więźniów w Zittau. Mołdawa mówi o kilku setkach więźniów. Główna komisja ds. Dochodzeń Przestępstw Hitlerowskich (OKBZH) utrzymuje, że było tam 5 000 więźniów. Były polski więzień dr. Kulig podaje nawet liczbę 8 000 żydowskich kobiet i mężczyzn w Zittau, co prawdopodobnie odzwierciedla przejściowe zakwaterowanie rożnych transportów ewakuacyjnych z podobozu Gross-Rosen do wschodniego Zittau, takich jak Hartmannsdorf w obozie Zittau.7
Stworzenie zakwaterowania jednocześnie dla męskich i żeńskich więźniów miało miejsce wzdłuż kompleksu baraków w Kleinschönau (późniejsza Sieniawka) i następnie na terenach Grossporitsch (późniejszego Porajowa) w rezultacie tego obóz w Sieniawce jest mało znany.
Poprzez umowę z trzeciego czerwca 1944 roku cały obszar baraków został przejęty przez Junkers, Airkraft i Motor Works Dessau, filia Zittau, która w rzeczywistości używała ich od grudnia 1943 roku.8
Liderem obozu (Lagerführer) był Oberscharführer SS Horst Klehr, mimo, że był również Oberscharführer SS Foerster, który podpisywał wiele dokumentów SS.9 Brak dostępnej informacji o liczbie strażników SS i żeńskich nadzorców SS. Czwartego lutego 1945 roku cześć dozorców została przetransportowana do Zittau i pozostawała tam około tygodnia do czasu następnego transferu do podobozu w Reichenau, niedaleko Gablonz.10 Również likwidacja miejsca (Abwicklungsstelle) Auschwitz powstała w Zittau w tym czasie.11
Z powodu coraz częstszych przypadków ciąży wśród węgierskich i słowackich więźniarek, które zostały deportowane pod koniec wiosny i na początku lata z Auschwitz do podobozu Gross-Rosen, SS rozwiązało problem jak radzić sobie z tymi kobietami w ciąży. W Zittau na górze budynku obozu była stacja porodowa. Kobiety z innych pobliskich podobozów Gross-Rosen, w tym Ober-Hohenelbe, Liebau, Sackisch i prawdopodobnie także z Kratzau były przywożone przed porodem. Po porodzie część kobiet i ich dzieci były odwożone z powrotem. Według Alfreda Koniecznego, dziesięcioro dzieci otrzymało numery rejestracyjne z Gross-Rosen (od 96951 do 96960) a następnie zostały przewiezione z Zittau do Langenbielau. Ponieważ jedno z dzieci z numerem rejestracyjnym 96957 zmarło 17 kwietnia 1945 roku, tj. 2 dni po urodzeniu) możliwe jest, że to był ten transport.12 Gertraude S.Sojka urodzona w 1909 roku w Berlinie. Deportowana była ze Słowacji, z miejscowości Nitra, w 1944 roku, napisała: „zostałam pokonana z powodu mojego żydowskiego dziedzictwa i znalazłam sie w obozie Kleinschönau, w obrębie Zittau, gdzie również urodziło się moje dziecko. Obecnie znajduje się na terenach żeńskiej kliniki w Watzdorfheim. Po moim zwolnieniu, które ma nastąpić w najbliższych dniach, chciałabym pojechać do Pragi a stamtąd do Nitry, na Słowację, aby odnaleźć mojego męża. Chce wziąć urnę mojego dziecka ze sobą, ponieważ jako obywatel Czechosłowacji, chciałabym żeby moje dziecko zostało pochowane w ziemi ojczystej.13 Wszyscy, którzy przetrwali opisują sytuacje żywieniową w Zittau, jako katastrofalna a nawet dla wielu fatalna. Były więzień Zdzisław M. Zeznał, że w obozie Zittau otrzymywaliśmy głodowe porcje, które składały się ze stu gram (3,5 uncji) chleba i miski zupy lub gorącej wody z obierkami po ziemniakach.14 Węgierka Monika Elżbieta H. Napisała: ”Byliśmy głodni, tak, że kopaliśmy w „kupie błota” żeby znaleźć obierki ziemniaków do zjedzenia. Głód był okropny. Mogę to tylko opisać, jako największą agonię. Mieliśmy tylko jedno marzenie, dostać cały bochenek chleba.”15
Z dostępnych zapisów wynika, że dziewięć kobiet i dziewięćdziesięciu mężczyzn zastało odnotowanych, jako zmarłych w obozie Zittau pomiędzy czwartym lutym a siódmym maja 1945 roku. To czy były tam już trupy przed tym okresem, od kiedy istniał obóz z więźniami żeńskimi i ile osób zmarło w Zittau po wyzwoleniu ósmego maja 1945 pozostaje niewiadome.
Ponieważ jest różnica pomiędzy bardzo duża ilością więźniów w obozie i innych podobozach, marsze ewakuacji, które przeszły przez Zittau, może być tym powiązaniem do ilości zmarłych, podanych przez doktora Kuliga, który sam był ewakuowany z podobozu Gross-Rosen Hartmannsdorf do Zittau. Podczas tego wywiadu świadka, zeznał:
„Reszta więźniów (chorych), którzy przeżyli została ewakuowana do Zittau zmotoryzowanym transportem w 19 marca 1945 roku.16 Grupa SS, która przyszła do obozu, żeby ich ewakuować zastrzeliła tych więźniów, którzy nie mogli opuścić obozu o własnych siłach.
Po mojej ewakuacji z obozu Hartmannsdorf znalazłem się po moim wyzwoleniu przez armie radziecką, w podobozie Zittau. 5 Maja grupa SS wymaszerowała w kierunku na zachód z grupą 5 tysięcy więźniów. W tym czasie ja zostałem w obozie z duża grupą chorych więźniów. Nie jestem w stanie podać nazwisk wszystkich chorych więźniów, którzy zmarli w obozie. Wielu zmarło z powodu obłożnej choroby, a wielu po wyzwoleniu. „17
Doktor Molenda tak samo ewakuowany z Hartmannsdorf do Zittau, również wyznała: „Po wyzwoleniu grupa nas, którzy byli zdrowsi pod przewodnictwem dr. Kuliga zajmowała się chowaniem zmarłych więźniów, jak również transportem jeszcze żyjących więźniów do lokalnych szpitali, za zgoda radzieckiego dowódcy miasta.”18
Źródła:
Brak źródeł wtórnych, które poświecone są temu obozowi całkowicie. Informacje można znaleźć u Alfreda Koniecznego „Kobiety w obozie koncentracyjnych Gross-Rosen w latach 1944-45 (Wałbrzych 1984); Karl Heinz Gräfe i Hans Jürgen Töpfer ”Wydzielony i prawie zapomniany. Obozy zewnętrzne KZ na terytorium dzisiejszej Saksonii” (Dresden 1996); Bogdan Cybulski „obozy podporządkowane KL Gross-Rosen” (Rogoźnica 1987).
Początkowe źródła można znaleźć w AMGR, BA-L i w archiwum miasta Zittau, jak wskazują przypisy.
Hanns Brenner
Tłumaczenie Geoffrey Megarger
1 Ast-Zi, rejestr Gebrüder Moros Zittau 1943-1947,str220
2 BA-B, Baza niemieckich Sil Powietrznych, numer 138.
3 Monica Elisabeth H. raport do autora, 15 października, 1998 rok.
4 ITS Verzeichnis der Haftstättenunter dem Reichsführer-SS (1933-1945) (Arolsen 1979), str. 153.
5 Archiwum Brenner, Zittau I/3, Entlassungs- und Reisebescheinigungfür 23 ungarische Häftlinge v. 18 Mai 1945.
6 ITS Verzeichnis,str. 153.
7 Patrz BA-L, IV 405 AR-Z 222/69, str. 189 oświadczenie dr. Kuliga
8 Ibid
9 Do Klehra: AG-T, numer A 2452 raport obozu Zittau do kierownika stacji zebowej w KZ (obozie koncentracyjnym) Gross-Rosen z 29 Marca 1945 roku, do Foerster: Ast-ZI IV-II-3 numer 6, tom 124-2430 akty zgonu zmarłych więźniów.
10 Ast-ZI, list do autora, styczeń 28, 1994, str. 2
11 NARA, T 976, Roll 21.
12 AST-ZI, IVb-II-1 Nr.6-2368, str. 184
13 AST-ZI Bestattungsamt, Kriegstodesfallmeldung, I-II-L, Nr. 49, Bl.40/41.
14 BA-L, IV 405 AR-Z 222/69, str. 260, zeznanie Zdzisława M.
15 Monika Elizabeth. H raport do autora 17.11.1998r, str.1
16 Ast-ZI Bestattungsamt, Kriegstodesfallanmeldung, I-II-1, Nr. 6-2368
17 BA-L IV, 405 AR-Z 222/69, str. 189 wypowiedz dr. Kuliga
18 Ibid, str. 260, oświadczenie Dr. Molendy
Kolejny odcinek serii realizowanej przez TVT Zgorzelec, rozszerza informacje na temat obozu i fabryki w sieniawce.
W ostatnich tygodniach udało nam się dotrzeć do nowych informacji. Niektóre są bardzo zagadkowe i postanowiliśmy podzielić się nimi z Czytelnikami naszej strony.
Na początku wiadomość, że w połowie lutego 1945 r w Sieniawce przez 8 dni przebywał kolejny zbrodniarz hitlerowski Johannes Hassebroek (ostatni komendant obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen).Czy przygotowywał się do dalszej ucieczki lub jego cel wizyty był inny tego na razie nie wiemy?Po opuszczeniu Sieniawki skierował się do obozu v Rychnowie koło Jablonca nad Nysą (Dziś to oczywiście terytorium Czech).Zatrzymajmy się chwilę przy tej mrocznej postaci. Urodził się 7.11.1911 R w Halle. Doszedł do stopnia SS Sturmbannfuhrera i w latach 1943-45 został szefem obozu koncentracyjnego w Rogoźnicy (Gross-Rosen).W 1945 r został schwytany przez Aliantów i 1948 r został skazany przez Trybunał Wojskowy (brytyjski) na karę Śmierci.W 1950 r wyrok zostaje zamieniony na 15 lat więzienia, jednak we wrześniu 1954 r odzyskuje nieoczekiwanie wolność i jedzie do Braunschweig gdzie przebywa jego rodzina i zaczyna pracować, jako kupiec. 1967 r wznowiono oskarżenie przeciwko niemu. Sędziowie biorą pod uwagę TYLKO zeznania więźniów niemieckich, którzy faktycznie byli przez niego lepiej traktowani. Zeznań jeńców żydowskich, polskich, radzieckich, których spotkał tam straszny los nie dopuszczono do sprawy.Hassebroek bronił m.in. uzasadnienia egzekucji żydowskiego więźnia, który spróbował uciec argumentując to w ten sposób, że każdy komendant obozu postąpiłby tak samo. Sędziowie wzięli pod uwagę udowodnione przypadki śmierci, które w momencie rozprawy były już przedawnione. W 1970 r został uniewinniony i tak to Drodzy Czytelnicy wyglądała tzw. denazyfikacja w Niemczech po wojnie w wielu przypadkach…Hassebroek o swojej roli podczas wojny mówił: „Nigdy nie ukrywałem odnośnie mojej służby, jako komendant KL Gross Rosen i nigdy nie miałem wyrzutów sumienia.Nie miał ich również w wywiadzie w 1975 r mówi: „Jedyne, czego żałuję to upadek Trzeciej Rzeszy”
A teraz informację bardzo zagadkowe.
Szokującą informacją jest, że w obozie w Sieniawce był oddział położniczy (nad halą produkcyjną).Były zwożone kobiety w ciąży z obozów w Saksonii oraz filii Gross-Rosen np. Liebau (Lubawka), Sackisch (Zakrze-dziś dzielnica Kudowy), Ober Hohenelbe (Vrchlabi w Czechach koło, Turnova), Kratzau (Chrastava, Czechy).Wg.historyków kobiety w ciąży mogły być wykorzystywane do prac, w których potrzebna była duża delikatność przy manualnych pracach a taką mogły posiadać więźniarki oczekujące dzieci. Po urodzeniu dziecka były kierowane do obozu kobiecego w Chrastavie. Nie ma żadnej informacji, co robiono z dziećmi!!!
Następne zagadkowe wspomnienie to wywiad przeprowadzony przez Sonje Marie Hedgepeth 4.6.2008 z Navą Semel (słynna Izraelska pisarka) na potrzeby książki
„Sexual violence against Jewish Women during the Holocaust”. Nava Semel w rzeczonym wywiadzie opowiada o wycieczce, którą odbyła ze swoją matką (byłą więźniarką obozu-Zittwerke) do Sieniawki w 1988 r. Matka od razu rozpoznała blok, w którym mieszkała oraz KREMATORIUM (!).Do tego celu miała służyć kotłownia znajdująca się na terenie obiektu. Jest to kolejna szokująca informacja, którą trzeba zweryfikować. W wywiadzie wspomina, że jej matka miała poczucie jakby wsiadła do maszyny czasu, tak żywe były wspomnienia. zdziwiło je bardzo, że na terenie obozu nie było nawet jednej tabliczki informującej i upamiętniającej tego, co odbywało się tam podczas wojny. Spróbowaliśmy skontaktować się P.Semel. Na razie czekamy na odpowiedź.
Mamy nadzieję, że kolejne fakty już niedługo.
„Znaki Historii – Sieniawka” – film zrealizowany przez TVT Zgorzelec, w skrócie opisujący historię obozu w Sieniawce.
Od dawna mieliśmy informację, że w Sieniawce, w obozie przymusowej pracy przebywała spora grupa kobiet z Węgier pochodzenia żydowskiego. Sprawa nie dawała nam spokoju, przez wzgląd na bardzo lakoniczne wspomnienia, ale w końcu sprawa ruszyła z miejsca, gdy dowiedzieliśmy się o istnieniu w Budapeszcie Organizacji Żydowskiej. Jest to Narodowy Komitet ds. Wypędzonych (DEGOB), który zebrał już wspomnienia ok.5000 więźniów, ludzi, którzy przeżyli Holocaust. Wśród licznych relacji, które są w posiadaniu Komitetu udało się odnaleźć dwie, które mówią o interesującym nas obiekcie, czyli o fabryce „Zittwerke”.Pierwsze wspomnienie nie wnosi nic nowego do sprawy tylko to, że jedna z ofiar była w Oświęcimiu a potem została wywieziona do Zittau i skierowana do pracy w Sieniawce. Za to druga opowieść jest fascynująca i najciekawsze wspomnienia postanowiliśmy zamieścić na naszej stronie. Zapraszamy, więc do bardzo interesującej lektury.
Osoba, o której chcemy opowiedzieć urodziła się w Xesse (dziś to Słowackie Koszyce). Po wojnie A.T (imię i nazwisko zostało zastrzeżone) zamieszkała w Budapeszcie.19.5.1944 w piątek po południu została zatrzymana i wraz z transportem 400 innych ludzi 22.5.1944 zostaję przywieziona do Oświęcimia. W obozie spotyka Josefa Mengele, osławionego „Anioła Śmierci”, gdzie zostaje przez niego wybrana do pseudoeksperymentów medycznych. Świadek szeroko opisuje swoje przejścia w Oświęcimiu i udział w badaniach. Są to czasami szokujące wyznania. My skupimy się jednak tylko na Sieniawce.
„Całe życie nie miałam tatuażu w obozie dostałam tylko nr.identyfikacyjny 84182 i do końca życia będę żałowała, że nie mam tego znaku wypalonego na przedłokciu jako dowód tego, co z nami zrobiono, w 1944 r. Podczas jesiennych porządków w obozie (Oświęcim) pojawiło się dwóch cywili, którzy szukali 500 kobiet do pracy, w Zittwerke. Zgłosiłam się dobrowolnie, bo myślałam, że będzie tam lepiej i będzie więcej jedzenia dla 500 osób niż dla dwóch trzech tysięcy i więcej jak w Auschwitz. Pożegnanie z Auschwitz nie obyło się bez problemów. Myślałyśmy, że już nie spotkamy Mengele, ale myliłyśmy się. Zapędzono nas do łaźni gdzie musiałyśmy się wszystkie rozebrać do naga i gdzie zabrano nam wszystko, co posiadałyśmy. Stałyśmy tam długo i nie wiedziałyśmy dlaczego. Nagle wstrząsnęła nami wiadomość, że przyjdzie Mengele. Zaczęła się panika i nie da się opisać, jaki zapanował strach. Mengele wkroczył, szum pracujących urządzeń nasze krzyki i niemieckich kobiet służących w SS niemogących nas uspokoić powodował chaos. Wtedy Mengele rozkazał, że wszystkie mamy klęczeć i wyciągnął bicz przygotowany do uderzenia. Nic ze mnie nie wymaże tego obrazu. Słowami nie da się opisać tego widoku 500 nagich kobiet, przed Mengele.Wszystkie zamarły. Była taka cisza, że było słychać tylko bicie serca. Oczy Mengele wyglądały jak u wściekłego zwierza. Przemówił do nas:”…und wird keine ruhe sein, fuhre ich euch alle nackt und lebending ins feuer…”-„Nie będzie żadnej ciszy, zaprowadzę Was wszystkie nagie i żywe do ognia…”.Potem każda z nas musiała pojedynczo stanąć przed Mengele z podniesionymi rękami a on sprawdzał czy żadna z nas nie ma znamion na ciele, gdyż tego nienawidził. Potem dowiedziałyśmy się, że do naszej grupy Mengele nie miał już prawa, ale wtedy tego nie wiedziałyśmy.26.10.1944 wyruszyłyśmy transportem do Zittau. W wagonie było nas po 50 kobiet.28.10.1944 wieczorem około godz. 22 przyjechałyśmy na dworzec w Zittau. Było tam mnóstwo ludzi, cywili żołnierzy z innych transportów. Pamiętam, że na dworcu w Zittau spotkałam przypadkowo syna siostry, który był w innym transporcie. Zadałam tylko jedno pytanie: „Bili Cię Tomikai?”.Odpowiedział, że nie, ale było widać, że było to sztuczne. Cały czas patrzył w dal. Brakowało mu zębów z przodu. Dobrze znam takie spojrzenie. Kiedy prowadzono nas do obozu przez miasto sporo ludzi patrzyło na nas z zaciekawieniem.My na nich też. Po 5 miesiącach widziałam wolnych ludzi. Fabryka zrobiła na nas na początku ogromne wrażenie. Zobaczyliśmy pięknie wykończone budynki, które były ogrzewane gazem i miały bieżącą wodę. Każda z nas dostała swoją pościel, 2 koce, talerz, garneczek i łyżeczkę. Skierowano nas do bloku, w którym przebywał 500 żołnierzy Angielskich i przez kilka dni mieszkaliśmy razem.Od Anglików dostałyśmy mydło, ręczniki, chusteczki czy szczoteczkę do zębów.Były to dla nas wielkie skarby. Dostawali oni, co tydzień paczkę z Czerwonego Krzyża.Po kilku dniach odwieziono ich w nieznanym kierunku a nam zabrano wszystko, co od nich dostałyśmy.Po ich odjeździe nasz blok otoczono drutem kolczastym, który był pod napięciem. Postawiono także cztery wieże wartownicze i w nocy silnymi reflektorami omiatali cały kompleks. Na początku obchodzono się z nami dobrze i jedzenie też było lepsze niż w Auschwitz. Po dwóch tygodniach zaczęłyśmy naszą pracę w fabryce części samolotów Zittwerke A.G która należała do firmy Junkers. W fabryce było wiele narodowości: Rosjanie, Ukraińcy, Włosi, Belgowie, Francuzi….Były 12-godzinne zmiany. Nieletni pracowali w systemie 8-godzinnym. Naszym kierownikiem na początku był Niemiec Dinter, który był dla nas dobry i zakazywał kar cielesnych, dlatego został od nas odsunięty. Dostaliśmy nowego szefa, który był strasznym kretynem (nazywał się Forster). Podczas pracy nad częściami czasami specjalnie spowalniano produkcję lub specjalnie w niektórych elementach zostawiano narzędzia i były przypadki, że trzeba było 2, 3 razy rozbierać silnik. Pracowali także niemieccy żołnierze, którzy mieli zagwarantowane, że jeżeli zrobią sabotaż zostaną wysłani na front. Ja po miesiącu dostałam się do kancelarii, dlatego, że biegle mówiłam i pisałam po niemiecku dodatkowo szybko pisałam na maszynie. Od robotników słyszałam, że w kancelarii nie gonią specjalnie do pracy i są tam też dobrzy ludzie. Szefem kancelarii był Moller. Raz, gdy go przypadkowo nie było jedna z sekretarek dyktowała mi donos na niego: „Die Fehler, Die Moller begeht konnen nicht auf Nichtverstehn oder Nichtkonnen zurckgefuhrt werden, da ja diese Arbeiten seitens der hier bloss paar Monate eingesetzen judishen Haftlingsrauen zu meiner Zufriedenheit ausgefuhrt werden. Es, handelt sich hier um ein Nichtwellen, was, Saotage ist…”-„Błędy, które popełnił Moller nie wskazują na niezrozumienie lub nieumiejętności, ponieważ te prace od paru miesięcy są robione przez więźniarki żydowskie i ku mojemu zadowoleniu zostały wykonane. Chodzi oto, że mu się nie chcę, co jest sabotażem.”.W kancelarii atmosfera między Niemcami była napięta ludzie, którzy tam pracowali nie wiedzieli, kto ma, jakie poglądy i tylko z nami potajemnie rozmawiali. Czasami dali nam chleb, jabłko, papierosy i witaminy w tabletkach. Rozmowy z nimi były ciężkie, ponieważ przyjechałyśmy z Auschwitz i miałyśmy dużo do opowiedzenia, co tam się działo i przed czym oni zamykali oczy a my chciałyśmy żeby wiedzieli, co się stało w środku Europy w XX wieku. W fabryce był inżynier Wilhelm Kuhnke i on szczególnie nas wypytywał. Był bardzo przejęty naszymi opowieściami był dla nas dobry i chętny do pomocy. Wspomniał, że gdy wojna zbliży się do końca i gdy sytuacja będzie napięta musimy spróbować uciec z obozu. Sam miał rodzinę, która mieszkała już pod Aliancką kontrolą i był z tego powodu szczęśliwy. Pytaliśmy się go, dlaczego nie chcę wrócić do rodziny, ale odpowiadał, że nie może opuścić obozu i co będzie to będzie. Pocieszaliśmy go, że jemu nic się nie stanie, bo jest porządnym człowiekiem. Mówił: „Ja, ich war vielleicht anstanding, aber es, genugt, dass ich ein Deutscher bin…”-„Tak możliwe, że jestem przyzwoitym człowiekiem, ale wystarcza, że jestem Niemcem…”.Mówił także, że jest to sąd nad całym niemieckim narodem.Pamiętam też Morawskiego Żyda Fritza Redlicha, który w fabryce naprawiał majstrom radia. Raz jeden mistrz został wysłany na front a jego radio zostało u Redlicha. Było to małe radio i on je dla nas przemycił.Nie była to mała sprawa nawet wtedy, gdy sytuacja się zmieniła i Niemcy nie byli wobec nas już tacy twardzi. Redlich nie przesadzał, gdy mówił, że te małe radio uchroniło przed śmiercią wielu mężczyzn w izbie chorych, bo dobre wiadomości dodawały im siły. Mogę powiedzieć, że było bardzo mało osób, które się dobrze zachowywały wobec nas, ale w kancelarii byli dla nas miłosierni ludzie, ale i tak po pracy był obowiązkowy powrót do naszego bloku. Nas było w pokoju 22 osoby. 500 kobiet mieszkało w tym bloku od piwnic po strych.
Fabryka dobrze płaciła i odżywiała SS-manów, ale jedzenie, które było dla nas było jeszcze przez nich kradzione. Pracownicy przymusowi, którzy nie byli Żydami dostawali troszeczkę lepsze jedzenie. Dopiero po naszym przyjeżdzie zrobiono w naszym bloku kuchnię. Przez pierwsze dwa tygodnie dostawałyśmy jedzenie z dużej kuchni gdzie chodzili wszyscy robotnicy. Jedzenie było tam lepsze niż nasze.
Mężczyźni, którzy pracowali poza obozem i musieli każdego dnia iść kilkanaście kilometrów pieszo potrzebowali więcej jedzenia. Forster (nasz szef) podpuszczał ludzi na siebie. Kobiety na mężczyzn i odwrotnie. Prosili nas cały czas o więcej jedzenia a Forster popatrywał z okna i mówił: „Es wird bald, Fruhling, die Sonne scheint schon und die Sonne hat Helkraft, es wird schon besser…”-„Niedługo będzie wiosna, śłońce ma moc uzdrawiającą, Będzie lepiej…”
Ostatnie miesiące były bardzo nerwowe. Niemcy wiedzieli, że tę wojnę przegrają. Zachowywali się nie ciekawie, gdy był sygnał alarmowy o możliwym nalocie. Wtedy był dla nich koniec pracy i mogli iść do domu. Alarmy były często, a podczas alarmu musieliśmy iść do piwnicy. Anglików, gdy jeszcze byli w obozie wyprowadzano na łąkę. Jedyne bomby na Zittau spadły 7.5.1945 a Niemcy pracowali jakby nic się nie stało.
Od stycznia do lutego byliśmy bardzo głodni. W południe dostawaliśmy 1 litr gorącej wody z brukwią w środku i to była nasza zupa. Czasami pływał tam surowy ziemniak. Kolacja była około godz.18 i składała się z kromki chleba.”
Teraz dochodzimy do najbardziej sensacyjnych wspomnień a mianowicie odwiedzin JOSEFA MENGELE w Sieniawce.
„Było duże napięcie, gdy dowiedziałyśmy się, że odwiedzi nas Mengele. Znowu przypomniałyśmy sobie, co było w Auschwitz. Mengele przyszedł do naszego bloku na inspekcję i w końcu trafił do naszego pokoju. Patrzył na porządek i higienę, ale wyglądał na „Pana bez mocy”, sfrustrowanego jego jadowite zęby już wypadły.U nas i większości pokoi były namalowane obrazki i teksty po jeńcach angielskich. W pokoju na ścianie była namalowana panorama Dover a nad nią była sentencja: „There will be blue, birds over the white cliffs of Dover…”.Mengele bezbłędnie na głos odczytał ten tekst i się uśmiechał przy tym zamyślony. Dostałyśmy od niego rozkaz żeby te obrazki i teksty zlikwidować lub zalepić papierem. Rozkaz bardzo nam się nie spodobał. Przyszły tego dnia wiadomości z Breslau ( Wrocław) i Gross Rosen, które wywołały duży niepokój i jednostka SS wraz z Mengele ewakuowała się do Zittau.
Niestety świadek nie wspomina konkretnej daty pobytu Mengele w Sieniawce, ale możemy się tego domyślać. Pierwszą datą może być 19.1.1945 r (17.1.45 Mengele uciekł z Auschwitz-10 dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej do obozu), lub przed 20 marca 1945 r. A dlatego te daty są prawdopodobne, ponieważ 20.1.1945 r Mengele był w obozie Kratzau, 1 (czyli dzisiejsza czeska Chrastava) oraz w Bilym Kostele (również w Czechach).Obydwa obozy (żeńskie) były oddalone od Sieniawki o ok.12km. Następna wizyta ( i ostatnia) miała miejsce 20.3.1945 r. Na dokumenty w tej sprawie natrafili pracownicy Muzeum Severćeskeho w Libercu podczas przygotowywania wystawy o obozach jenieckich w zeszłym roku. Myślimy, że tak bliska odległość nie stanowiła żadnego logistycznego problemu. Swoją drogą Mengele był również w obozie w Chrastavie w październiku 1944 r, ale czy w tym samym czasie był również w Sieniawce tego nie wiemy.Po marcowej wizycie w Chrastavie Mengele zaczął swoją ucieczkę na zachód Niemiec. Wróćmy do reszty wspomnień:
„W lutym przyprowadzono do obozu ok.300 mężczyzn, którzy odbyli tzw. Marsz Śmierci. Byli w strasznym stanie, głodni, brudni, zawszeni. Każdego dnia umierało po 1-2 z ich grupy. Byli w takim stanie, że po kilku tygodniach tylko ok.100 z nich nadawało się do pracy. Forster dalej podjudzał ludzi. Mówił nam, że jak jesteśmy głodne to wytnijmy sobie żołądek, ale SS i tak z nami skończy. W lutym chcieli nas i fabrykę przewieźć w inne miejsce, ale na szczęście tak się nie stało i obyło się bez kolejnego Marszu Śmierci.W fabryce zdążyli zdemontować linie produkcyjne i maszyny załadować do pociągu i odwieźć do Halberstadt, ale przyszła wiadomość, że tam fabryka padła pod bombami i pociąg musiał zawrócić do Zittwerke. Na nowo montowano wszystko w halach.
Gdy Rosjanie przełamali front okna w kancelarii trzęsły się od huku dział, ale my pracowaliśmy dalej.7.5.1945 po południu jeden inżynier dyktował mi coś w kancelarii, gdy przybiegł jego kolega (też inżynier) było widać, że jest bardzo zdenerwowany. Mówił, że za godzinę muszą opróżnić fabrykę Zittwerke, tak blisko był koniec. W tym czasie inżynierowie dalej próbowali udoskonalić linię produkcyjną. Nas z kancelarii posłano do naszego bloku w parę minut musieliśmy zostawić wszystko, nikt nie wiedział, co się dzieję. Oddział SS pod dowództwem, Posteba odjechał z fabryki 8.5.1944 wczesnym rankiem. Odczuliśmy ulgę powoli schodził z nas strach. Rano odjeżdżał także Forster, był bardzo uprzejmy i miły, namawiał nas żeby 50 kobiet zabrało się z nim i dobrze o nim mówiły, gdy podda się aliantom. Żadna się nie zgodziła. W obozie został może 1 lub 2 żołnierzy. W końcu mogliśmy wyjść za druty. Po około godzinie w 22 opuściliśmy obóz i wyruszyliśmy w drogę. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że wojna się skończyła a nie chcieliśmy czekać w obozie. Baliśmy się, że SS wróci i nas wymorduję. Baliśmy się też, że fabryka jest zaminowana. Przeszliśmy ok.4 km i powitała nas jedna niemiecka rodzina, która zaprosiła nas do siebie i dała jedzenie. Wieczorem dowiedzieliśmy się, że wojna się skończyła. Ktoś znalazł ulotkę, na której było napisane: „Angesichtes der vollgen, Hoffnugslosigkeit des weiteres Wilderstandes Deutschlands…” -„W obliczu rozpaczy i beznadziejności, mimo walki i wiary Niemcy przegrały”. Był to dla nas dowód zakończenia wojny. Nie da się opisać radości jak się o tym dowiedziałam. Byłam Wolna!.„
Na koniec nasze gorące podziękowania za pomoc dla Marty Lang oraz Naszego Węgierskiego Przyjaciela Zigmunda Husvetha, bez którego życzliwości to świadectwo nadal byłoby zapomniane.
Łużycka Grupa Poszukiwawcza.