Nazywam się Sylwia Trzonkowska, studiuję dziennikarstwo w Wyższej Szkole Zarządzania EDUKACJA we Wrocławiu. Kiedy otrzymałam zadanie napisania artykułu, na zaliczenie jednego z przedmiotów kierunkowych, nie musiałam długo szukać inspiracji. Temat przyszedł sam. Jako mieszkanka Sieniawki, nie mogłam nie słyszeć o Łużyckiej Grupie Poszukiwawczej. Zainteresowana jej działaniami, postanowiłam dowiedzieć się, na czym dokładnie polega praca Grupy, co jest celem poszukiwań i jakie historie kryją się w murach budynków, które znam od dzieciństwa.
Łużycka Grupa Poszukiwawcza to osoby, które starają się rozwiązać zagadki, jakie II wojna światowa pozostawiła w miejscu ich zamieszkania. Mimo niewystarczających środków i braku wsparcia strony niemieckiej, Poszukiwacze są zdeterminowani, żeby odkryć tajemnicę Sieniawki.
Lokalni mieszkańcy mają różne opinie na ich temat. Jedni uważają, że to ludzie z wizją, którzy są na tropie wielkiego odkrycia. Drudzy traktują ich jak zapaleńców, poszukujących czegoś, co istnieje tylko w miejscowych legendach. Jaka jest naprawdę Łużycka Grupa Poszukiwawcza i co jest jej celem?
– Wszystko zaczęło się w 2009 roku. Któregoś dnia spotkałem Jarka i to on rzucił hasło. Zaproponował, żebyśmy rozwikłali wreszcie tajemnicę Sieniawki. Na początku nie wiedziałem, o co mu chodzi, bo to wszystko przecież było już dawno zalane i zasypane. Tyle lat po wojnie to, czego tu dalej szukać? – opowiada ze śmiechem Pan Janusz, szef Grupy – Ale po namyśle zgodziłem się.
Do Łużyckiej Grupy Poszukiwawczej należą okoliczni mieszkańcy – osoby z Sieniawki, Porajowa, Bogatyni. Z Poszukiwaczami współpracuje także grupa z Niemiec oraz tłumaczka.
– Nie interesuje nas tania sensacja, jesteśmy typową grupą poszukiwawczą. Legenda Sieniawki jest priorytetem – dodaje Pan Piotr. Panowie wyjaśniają przy tym, że przedsięwzięcia Grupy są finansowane w większości z ich własnych pieniędzy.
– Nie dysponujemy jakąś ogromną gotówką. Na Ogólnopolskim Zjeździe Eksploratorów w Górach Sowich było urządzenie – wiertnica, która byłaby przydatna w czasie dalszych prac. Ale koszt jednego odwiertu waha się w granicach 2 tysięcy złotych – opowiada Pan Jarosław. Dodaje też, że są ludzie, którzy Grupie pomagają. Dzięki dostępowi do specjalistycznego sprzętu potwierdziło się istnienie obozu w Kopaczowie, w którym więziono jeńców amerykańskich i radzieckich.
Własne inwestycje to tylko jedna z wielu trudności, jakie Grupa musi pokonać. Najwięcej wysiłku wymagają zwykłe rozmowy z ludźmi.
– Może wydaje się, że to jest proste, ale ludzie są różni. Jedni powiedzą coś szybciej, z drugimi trzeba spotykać się kilkakrotnie. Na przykład umawiamy się ze świadkiem, który ma 80 lat. Żeby uzyskać wartościowe informacje, potrzeba dużo cierpliwości. Za pierwszym razem rozmawiamy przez trzy godziny. Ale to nic nie wnosi, więc spotykamy się ponownie i znów dyskutujemy pięć godzin, jeśli trzeba to umawiamy się jeszcze na następny dzień, mijają kolejne godziny… I taka osoba w końcu się otwiera, opowiada o tym, co widziała. – wyjaśniają panowie z Łużyckiej Grupy Poszukiwawczej.
Działania Poszukiwaczy nie wszystkim się podobają. Wynika to z tajemnic, które być może kryją się na terenie Sieniawki. A te mogą być niewygodne dla wielu osób.
Co powoduje, że Sieniawka wzbudza aż taką fascynację? W czasie drugiej wojny światowej znajdowała się tu fabryka produkująca silniki turboodrzutowe do samolotu Messerschmitt ME-262. W 1943 roku Junkers Flugzeug Und Motorwerke A.G. Dessau przenosiły hale montażowe i linie produkcyjne do różnych zakładów prywatnych i fabryk podziemnych. Wtedy doszło do rozwoju koszar i utworzenia Zakładów Zittau – Zittwerke. Obecnie większość kompleksu służy za mieszkania i szpital, a pozostała część obiektu niszczeje.
– Niech pani zauważy, że bloki w Sieniawce są wybudowane w kształcie liter – SOJ. Do tego wszystkie tajne obiekty i takie, które cokolwiek znaczyły dla Niemców, miały nazwy krzewów. Sieniawka przyjęła kryptonim Jaśmin i była tajnym obiektem, wybudowanym na bezpośrednie polecenie Hitlera.
Jednak od czasów wojny wokół prawdziwej historii urosła fantastyczna otoczka.
– Ludzie mają wybujałą wyobraźnię, Przez lata każdy dodawał coś od siebie i powstała bajka – mówi Pan Jarosław. Poszukiwacze nie kierują się jednak ubarwionymi opowieściami mieszkańców. Docierają do byłych pracowników Zittwerke oraz dawnych więźniów obozu pracy przymusowej. I chociaż rozwój techniczny ułatwia kontaktowanie się z osobami, które mogą coś o Sieniawce powiedzieć (kontakty najczęściej nawiązywane są mailowo), to z roku na rok świadków jest coraz mniej.
– Kontaktujemy się z ludźmi po stronie niemieckiej, spotkaliśmy się z panią, która mieszkała w Bogatyni, była asystentką stomatologa w Zittau. Pani ma 92 lata, twierdzi, że do 1998 roku w ogóle było zabronione interesować się Sieniawką. Ale dlaczego? Niemcy kryją jakąś tajemnicę. My możemy twierdzić, że była tu fabryka silników, wskazują na to hamownie, stanowiska, dokumentacja. Potwierdził to w swoich badaniach Roman Zgłobicki. Ale fabryka mogła być tylko przykrywką. – stwierdza Pan Janusz.
Poszukiwacze nie wykluczają, że na terenie dawnych koszar istnieje zbiorowa mogiła, w której może spoczywać kilka tysięcy osób. Jak podają dokumenty archiwalne Zittau, na początku 1944 roku władze niemieckie zadecydowały o ewakuacji obozów koncentracyjnych. Zorganizowali też marsze śmierci, które nie ominęły terenów Zittwerke. I chociaż w zapisach figuruje trasa jednego z takich marszów ( przechodził on przez miejscowości Ebersbach, Lawalde, Neugersdorf, Leutersdorf, Seifhennersdorf, Zittau, KZ-Niederoderwitz, KZ-Hainewalde, KZ-Großschönau), to trop urywa się na stacji kolejowej Großschönau. Nigdy nie wyjaśniono, co stało się z tym konkretnym transportem więźniów, nie ma żadnych dokumentów, list, zapisów. To tylko jedna z wielu tajemnic, jakie może kryć Sieniawka.
– W piwnicach budynków więziennych są zagadkowe pomieszczenia o niejasnym przeznaczeniu. Przykładowo w jednej z cel jest otwór kominowy. A przecież budynki miały centralne ogrzewanie. Według opowiadań w tym pomieszczeniu Niemcy palili dzieci, które odbierali kobietom po porodzie. Ale nie wiadomo, czy tak było naprawdę. Ponoć obóz wizytował też doktor Mengele i tę historię opowiadali nam sami Niemcy – mówią Panowie.
Istnieje też możliwość, że w obozie testowano broń chemiczną na więźniach. Jest to kolejna z opowieści, ale może potwierdzać ją pewien fakt. Kiedy po wyzwoleniu obozu w 1946 roku na teren koszar przyjechała kilkuosobowa delegacja żołnierzy, otrzymali oni zadanie oczyszczenia piwnic z drelichowych ubrań po więźniach. Na uwagę zasługuje to, że owe drelichy żołnierze musieli wynosić na widłach, gdyż ubrania wydzielały okropny zapach, a wojskowi nie byli w stanie zidentyfikować woni dziwnej substancji.
– Większość opiera się na domysłach. Nasz kolega, Thomas, ciągle powtarza, że jeśli chcemy rozwikłać zagadkę, musimy nauczyć się myśleć po niemiecku – prosto i konkretnie. Zdarza się, że dochodzimy do tych samych wniosków, ale nam zajmuje to więcej czasu. Żeby trafić na dobry trop, idziemy okrężną drogą, a kiedy już uda nam się do czegoś dojść, okazuje się, że droga była prosta, a my zrobiliśmy 10 kroków w tył, żeby dotrzeć do celu – wyjaśnia Grupa.
Chociaż Poszukiwacze szczerze przyznają, że sami dokładnie nie wiedzą, czy historie o zbiorowej mogile są prawdziwe, to cała sprawa wzbudza zainteresowanie strony niemieckiej. Objawia się ono próbą wstrzymania jakichkolwiek prac, związanych z odkryciem tajemnicy Sieniawki. Pan Janusz opowiada :
– Niemcy nie chcą rozmawiać o Zittwerke, kiedy zacznie pani ten temat, od razu milkną. Spotkaliśmy się z Niemcami, którzy rozmawiali z jednym z synów szefa produkcji w Sieniawce. Powiedzieli nam wprost, że nie wiemy, w jakie bagno się wpakowaliśmy. Nie spodobała im się nasza strona internetowa. Stwierdzili też, że prędzej czy później, dogadają się ze stroną polską i nasze prace zostaną wstrzymane.
Tu pojawia się ważne pytanie – jeśli cała historia ze zbiorową mogiłą i testowaniem broni chemicznej opiera się tylko na legendach, dlaczego Niemcy niechętnie rozmawiają na temat Zittwerke i z jakiego powodu grożą Łużyckiej Grupie Poszukiwawczej? Czyżby tereny dawnej fabryki naprawdę kryły jakąś tajemnicę?
Kto poznał historię Sieniawki, nie może zaprzeczyć temu, że jest to teren fascynujący, przyciągający miłośników przygód, osób, które lubią adrenalinę. Łużycka Grupa Poszukiwawcza cały czas podkreśla, że nie wie do końca, co kryje się na terenach dawnej fabryki i obozu jenieckiego. Jednak przy lokalnych (czasem ocierających się o fantastykę) opowiadaniach, zapisach w dokumentach i relacjach świadków, najbardziej zagadkowy jest stosunek strony niemieckiej do prac poszukiwawczych. Paradoksalnie jest on w pewien sposób korzystny dla Grupy, bo sprzeciwy Niemców zdają się potwierdzać jej podejrzenia. Sami poszukiwacze, choć ostrożni w swoich przypuszczeniach, zgadzają się w jednym :
– Jesteśmy grupą, która nie czeka na jutro, działamy natychmiast. Łączy nas chęć odkrycia tajemnicy. Gdyby mogiła została odkryta, będziemy robić wszystko, żeby odpowiednio uczcić ofiary, wybudować pomnik. Istnieje wiele rodzin, które nadal szukają swoich krewnych, zaginionych w czasie wojny. Nie chcemy krzywić historii. Chcemy tę historię prostować.
Sylwia Trzonkowska
Udało nam się dotrzeć do interesujących informacji dotyczących przymusowych pracowników obozu w Sieniawce. W latach pięćdziesiątych na terenie krematorium w Zittau znaleziono masowy grób.Zidentyfikowano dwie kobiety z Holandii żydowskiego pochodzenia. Pierwsza to ELISABETH AaRDWERK-WAGENHAUS (ur.21.12.1893 r. w Amsterdamie) Druga to VERA COHON-RODRIGUES (ur.27.8.1911 r. w Amsterdamie ) Na podstawie dokumentów „Gesichte der Kreisparteiorganisation Zittau der SED Heft 3 (1917-1945 ) oraz „Gesichte der Arbeiterbewegung des Kreises Zittau Chronik(1830-1945) wynika że obydwie kobiety były zmuszone do pracy w Sieniawce. Niestety nie wszystkie ofiary zostały zidentyfikowane. 7.9.1958 r. szczątki pomordowanych zostały uroczyście pochowane w Zittau
Podczas 2 Wojny Światowej wschód Niemiec zamieszkiwali najbardziej fanatyczni wielbiciele Hitlera i jego chorych wizji. Na Dolnym Śląsku było to aż nadto widoczne. Naziści budowali swoje obozy i fabryki wiedząc, że żadna zdrada lub sabotaż ze strony miejscowej ludności im nie grozi. Przykładem choćby obóz-fabryka w Sieniawce o której starsi Niemcy do dziś nie chcą rozmawiać a niektórzy do dziś zaprzeczają o jej istnieniu !!! O tym że miejscowa ludność była pod silnym wpływem zbrodniczej ideologii wystarczy spojrzeć na historię pobliskiego Zittau gdzie znajdujemy pięć (!) wysoko ulokowanych postaci w strukturach wojskowych ówczesnych Niemiec. Co do jednego mamy podejrzenia że mógł być pośrednio związany z fabryką w Sieniawce, ale o nim na końcu artykułu. Pierwszy oficer to FRITSCH HERTSCH (ur.15.6.1892r. w Zittau), który zginął podczas ataku Niemiec na ZSRR w1941r. Druga osoba to WERNER RICHTER (ur.21.10.1893r. w Zittau ), który ranny podczas Rosyjskiej kontrofensywy umiera 3 czerwca 1944 r. w szpitalu wojskowym w Rydze (Łotwa). Następna mroczna postać tamtych czasów to porucznik KARL-FRIEDRICH JOHANNES (ur.24.1.1904r. w Zittau ), który za zbrodnie wojenne na terenie Bałkanów (tortury,egzekucje) został po wyroku sądu 15.9.1945 stracony w Vrśac (ob.Serbia ) Najbardziej znaną postacią tego okresu jest Generał Bronii GEORG-WILHELM POSTEL (ur.25.4.1896r. w Zittau). Postel zaczął służbę wojskową jako kadet w 1914r. w Pułku Piechoty „Graf Schwerin ” i bierze udział w walkach podczas I Wojny Światowej. Po skończeniu wojny nie jest zdemobilizowany 1.4.1925r. zostaję promowany na porucznika. Kolejne awanse przychodzą z erą Hitlera, gdzie jako podpułkownik dowodzi Pierwszym Batalionem Pułku Piechoty nr.364 i bierze udział w kampanii francuskiej w 1940r. Podczas kolejnej wojny w 1941r. przeciwko ZSRR dowodzi również 320 Dywizją Piechoty i wsławia się w walkach o Rżew (ob.płd.Rosja,26 km od granicy z Ukrainą ), oraz obrony Charkowa (ob.Ukraina). Podczas swojej kariery zostaję odznaczony min. Krzyżem Kawalerskim, Krzyżem Żelaznym oraz po sukcesach 320-Dywizji również Krzyżem Rycerskim „z liśćmi dębu i mieczami”- jednym z najwyższych odznaczeń Trzeciej Rzeszy.W dniu 16.7.1944 zostaję dowódcą 30 Armii która toczy wojnę na ziemi Rumuńskiej. Po kapitulacji Rumunii, Postel oddaję się do niewoli 30.8.1944 Rosjanom. Zostaję skazany na 25 lat łagru gdzie 20.9.1953 umiera w polowym szpitalu w Szachtach (płd.Rosja). Inne źródła wspominają, że zmarł w 1955r.
I na koniec jeszcze jedna osoba, a mianowicie SS-Hauptscharfuhrer Friedrich Ontl (ur.25.8.1908 w Zittau). Zbrodniarz nazistowski. Członek SS o nr. identyfikacyjnym 354461 niemieckiego obozu koncentracyjnego w Neuengamme (przed wojną mała wieś obok Hamburga, dziś już dawno wchłonięta przez miasto). Według dostępnej wiedzy w Neuengamme zginęli przedstawiciele 28 narodowości (w tym ok.13 tys Polaków i ok.3900 Polek ). Później zostaję przeniesiony do obozu w Auschwitz gdzie kontynuuje swój kryminalny proceder. Uważamy, że mógł mieć związek z transportem 300 Żydówek Węgierskich do obozu w Sieniawce, jesienią 1944 r, ponieważ w Auschwitz do jego obowiązków należało przygotowywanie planów służby i dyżurów dla personelu medycznego SS oraz służb dezynfekujących do akcji na rampie i w komorach gazowych. Uczestniczył w selekcjach więźniów. Po zakończeniu wojny Ontl zamieszkał w Dierfurt (RFN), gdzie wrócił do wyuczonego zawodu. W latach 60 prokuratura z Frankfurtu nad Menem postawiła mu zarzut udziału w zagładzie Żydów. Śledztwo było niestety umorzone z braku wystarczających dowodów. Data śmierci Ontla pozostaje nieznana.
Mój ojciec był weteranem II wojny światowej, który walczył w bitwie o Ardeny i były POW w Zittau (Zittau Arbeitskommando 1315 (faktycznie Oberullersdorf- Kopaczów) Niemcy. On nigdy nie chciał wspominać o tamtych czasach w całym naszym dzieciństwie. On i moja matka przeżyli razem wiele lat. Reunion Zittau z Cliffem Austin, Karola Roberta, Jamesa Hartt Benkert, Richard Deheer, Stanley Moquist, Henryk Wiśniewski i wielu innych. Oni naprawdę byli największym pokoleniem których tracimy. Pozdrawiam ich wszystkich i pragnę podziękować za walkę o naszą wolność.
Niestety z dużym opóznieniem dotarła do nas informacja o śmierci ostatniego więżnia obozu jenieckiego w Kopaczowie stworzonego dla pojmanych Amerykanów.Obóz znajdował się kilkaset metrów od fabryki w Sieniawce. Clifford Austin,bo o nim mowa urodził się 8.1.1925 r w Vergeness,k.Vermont.W dniu 13.3.1943 wraz z trzema braćmi zaciągnął się do wojska.Służył w 106 Dywizji Piechoty,w Batalionie Artylerii, gdzie obsługiwał baterię C.589. Podczas bitwy o Ardeny 17.12.1944 dostał się do Niemieckiej niewoli i został osadzony w Kopaczowie (Oberullersdorf). Obóz funkcjonował pod nazwą „Arbeits Kommando # 1315” i przebywało w nim ok.300 Amerykańskich żołnierzy. (more…)
Dostaliśmy informację od Pana Janusza Skowrońskiego (dziennikarza, pisarza) o książce napisanej przez byłego więźnia obozu w Sieniawce. Dr inż. Zdzisław Molenda w swoich wspomnieniach opisuje krótki pobyt w Zittwerke. Poniżej zamieszczamy fragment z książki „Tylem zapamiętał”.
*W nazwie miejscowości „Sieniawka” wystąpił błąd, została zapisana jako „Ściniawka”.
W dniu 22.07.2012 w godzinach porannych firma Banko z Poznania natrafiła na depozyt z II Wojny Światowej. W trakcie wykopywania „dołku urobkowego” operator koparki na głębokości około półtora metra natrafił na różnego rodzaju broń, amunicję, hełmy, maski gazowe, identyfikatory, oznaczenia więźniów obozowych oraz plik dokumentów (druków akcydensowych). O zajściu zostaliśmy szybko poinformowani, dzięki czemu śledziliśmy sprawną i skuteczną akcję lokalnych służb. Po zakończonej akcji saperskiej i policyjnej, jako pierwsi weszliśmy na teren znaleziska aby zebrać przedmioty mające wartość historyczną. Zabezpieczone przedmioty z pewnością wniosą sporo do badań nad wewnętrznym funkcjonowaniem obozu-fabryki. (more…)
Około dwa tygodnie temu na terenie byłego obozu, nieznana nam grupa ludzi z Niemiec przeprowadzała dość niezrozumiałą akcję. Grupa była otoczona „ochroniarzami” w czarnych strojach.
Od jednego z mieszkańców Sieniawki, którego zaciekawiło niespodziewane wydarzenie dostaliśmy amatorski film nagrany telefonem komórkowym. Mieszkańcy początkowo myśleli, że ulokowano tam plan zdjęciowy do jakiegoś filmu. Podejrzenia rozwiali panowie w czarnych koszulach którzy wyglądali jak ochrona, rozdawali ulotki „Przyjazna Manifestacja Wypędzonych z Twojego i Mojego Domu (dzikie wypędzenie)”. Niezrozumiały jest dla nas wybór tego właśnie miejsca. Nigdy w Sieniawce nie odbywały się podobne manifestacje.
W dniu 15 lipca 2011r. mieliśmy zaszczyt gościć doktora Macieja Madziarza z Instytutu Górnictwa Politechniki Wrocławskiej. Celem odwiedzin było przeprowadzenie badań georadarem newralgicznych punktów poszukiwań. Badania miały na celu odnalezienie wejść do podziemi fabryki. Struktura ukształtowania gleby, wysokie nasycenie ziemi wodą oraz warstwy glinonośne uniemożliwiły przeprowadzenie dokładnych badań. Te czynniki ograniczyły głębokość prześwietlenia gruntu do około 2,5 metra.
Wykonane badania, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, ale również nie zdementowały celu dalszych poszukiwań. Pan Maciej opierając się na bogatym doświadczeniu górniczym, przekazał nam wiele cennych wskazówek do dalszej eksploracji.
Łużycka Grupa Poszukiwawcza pragnie serdecznie podziękować Panu dr. inż. Maciejowi Madziarzowi oraz Instytutowi Górnictwa Politechniki Wrocławskiej za bezpłatne przeprowadzenie badań. (more…)
Dotarł do nas Pan Sławomir Staszczuk, który podzielił się bardzo ciekawym zdjęciem. Zdobył je ze strony niemieckiej, zdjęcie zostało najprawdopodobniej wykonane z wieży kościoła lub samolotu. Interesujący nas obiekt znajduje się w górnym prawym rogu. Fotografię w oparciu o wybudowane w tym czasie budynki datujemy na lata 1939 – 1942.
W marcu 2011 w Focus Historia ukazuje się artykuł „Co naziści ukryli w podziemiach w Sieniawce?”. Zapraszamy do lektury.